Wspominamy The Clone Wars - sezon 1
Mniej więcej rok temu AXN wyemitowało w Polsce szósty sezon "Wojen Klonów" - serialu, który na zawsze zmienił oblicze marki i spojrzenie na stary kanon przez fanów.
Przez najbliższe miesiące chciałbym zaprosić Was na cykl poświęcony właśnie tej animacji - refleksjom, które nasuwają się po czasie, wspomnieniach.
Właściwie to nieświadomie, dzięki "The Clone Wars", poznałem Gwiezdne Wojny. Stało się tak, gdyż TVN/TVP wykorzystując zbliżającą się premierę kinowego pilota serialu wypuściło na swoim głównym kanale sześć epizodów kosmicznej sagi Georga Lucasa. Pierwszej części - Mrocznego widma - nie oglądałem, zacząłem od Ataku klonów. Potem obejrzałem już kolejno następne epizody, aż do Powrotu Jedi, by na końcu nadrobić "zagubioną" pierwszą częścią.
Naprawdę zachwyciły mnie te filmy. Po obejrzeniu, zacząłem poszukiwać w internecie informacji na temat postaci, uniwersum jak i samych produkcji.
We wrześniu zobaczyłem na Cartoon Network spot reklamowy pierwszego sezonu serialu - kosmicznej sagi ciąg dalszy!
Teraz chciałbym Wam zaprezentować moje refleksje po latach - na temat tego, co zobaczyliśmy w serialu.
Pierwszy sezon zaczął jeden z lepszych odcinków - Ambush - skupiony na mistrzu Yodzie i jego relacjach z klonami. Wprowadza nam on również nową frakcję - Toydarian - oraz pokazuje potęgo zielonego Jedi jak i armii drodiów. Następnie dostajemy pierwszy serialowy arc. Malevolence, nowa superbroń separatystów dowodzona przez Generała Grievousa. Pierwszy z trzech odcinków jest w dużej mierze skupiony na Plo Koonie, dzięki czemu możemy bliżej przyjrzeć się generałowi, który okazuje się duchowym mentorem Ahsoki.
Następnie czeka nas wielka kosmiczna bitwa z udziałem jeszcze nierozebranych myśliwców Y-Wing - małe mrugnięcie okiem do fanów klasycznej trylogii. W Shadow of Malevolence pojawiają się również znane z książki "Lando Calrissian i Gwiazdogrota ThonBoka" Oswafty. Następny odcinek, Destroy Malevolence, ma bardzo ciekawą budowę, gdyż na początku wszystko opiera się na misji uratowania Padme z krążownika wroga, rozbitej następnie na dwie osobne historie, które ostatecznie się łączą w spójną całość, tym samym kończąc historie nowoczesnego krążownika.
Po trylogii poświęconej Malevolence dostajemy jednoodcinkową wojenną historię żołnierzy Republiki z bazy na księżycu Rishi - Rookies. Pierwszy raz pojawiają się niej droidy komandosi, elitarne bezwzględne jednostki, które nie raz w przyszłości zajdą za skórę generałom Jedi. Odcinek na pewno spodoba się fanom historii takich jak "Battlefront: Kompania Zmierzch", jednak wydaje się on być bardziej spójny, ciekawszy.
Kolejny arc - poświęcony porwaniu R2-D2 przez separatystów - wydaje się być przemyślany, jednak w ogóle nie posiada potencjału, przez co jest najsłabszym z całego sezonu. Co prawda wprowadza on nam nową ciekawą postać: przemytnika Gha Nachkta, droidy-zabójców oraz wspaniałą lokację, jaką jest stacja Grievousa w systemie Russan. Jednak sama historia pozostawia wiele do życzenia...
Bombad Jedi należy do Jar Jara i Padme i C-3PO, jednak najlepszym elementem jest wspaniały wodny świat, Rodia. Wydaje się być nieprzemierzony, nieodkryty. Aż chciałoby się go zobaczyć w jakiejś grze komputerowej!
Pomijając fabułę poprzedniego odcinka, od razu przechodzimy do kolejnego fragmentu trzyczęściowej historii o polowaniu na wieckróla Gunraya: w Cloak of Darkness, w którym po raz pierwszy w serialu widzimy Luminarę Unduli, komandosów senatu i zabójcze umiejętności Ventress. Odcinek naprawdę godny uwagi, z ciekawą fabułą i tylko troszkę przerysowanymi postaciami.
Lair of Grievous jest jeszcze lepszy niż jego poprzednik! Kontynuując poszukiwania przywódcy Federacji Handlowej udajemy się do fortecy Grievousa Vasseku (znowu nowa planeta!). Tutaj spotykamy również (szkoda, że tylko na jeden odcinek) młodego Jedi Nahdara Vebba. Pojawia się jeszcze wątek relacji generała droidów oraz Dooku, który jest bohaterem kolejnej historii.
Debiut w Gwiezdnych Wojnach pirata - Hondo Ohnaki przypada właśnie na Dooku Captured. Pojawia się tutaj również nowa piracka załoga, dzięki czemu mamy okazję przyjrzeć się bliżej półświatkowi okresu upadku Republiki. Co prawda dwuodcinkowa historia nie zachwyca pomysłowością (w The Gungan General powraca Jar Jar Binks), ale nie brakuje jej pozytywnej energii, która nie odpycha tak jak historia o astromachach.
Kolejny arc poświęcono w dużej mierze Aayli Securze. Połączono w nim kilka różnych pomysłów - dwa odcinki razem tworzące jedną historię. To właśnie domki Lurmenów były po części inspiracją dla chat z Lothal w "Star Wars: Rebelianci". Pojawia się tutaj również nowy przeciwnik - złowrogi generał Lok Durd.
Po Defenders of Peace otrzymujemy krótką antologię, Trespass, w ogóle nie poświęconą samej wojnie. Co prawda zostają w niej wspomniane droidy bojowe, lecz głównym celem odcinka jest przedstawienie relacji prymitywnych Talzów z znacznie bardziej cywilizowanymi Pantorianami. W odcinku mamy również okazję przyjrzeć się śnieżnym kostiumom klonów oraz zobaczyć nowy ścigacz śnieżny. Jest to bez wątpienia jeden z lepszych w tym sezonie epizodów.
The Hidden Enemy - ciekawi acz bez specjalnych zaskoczeń. Ten odcinek to prequel do filmu kinowego i idealnie spełnia swoją rolę. Nie dostajemy tutaj pierwszego rozdziału historii - raczej przygotowania do wielkiej bitwy, która ma wkrótce nastąpić.
Blue Shadow Virus to jedna z moich ulubionych opowieści w sezonie pierwszym, bardziej militarno-przygodowa od tego co dostajemy w, według mnie, odrobinę słabszej, statycznej kontynuacji, jaką jest Mystery of Thousand Moons. Dzięki arcowi poświęconemu wirusowi błękitnego cienia zarówno do nowego, jak i starego kanonu wprowadzone zostało wiele fantastycznych postaci i wątków.
Uwielbiam historię o Ryloth - trzy naprawdę świetne odcinki, z których najlepszy jest drugi Innocents of Ryloth. Każdy z nich przedstawia nam fragment jednej z największych bitew Wojen Klonów; pierwszy, skupiony na bitwach kosmicznych, drugi, opowiadający o tragedii cywilów oraz trzeci, bardziej skupiony na otwartych bitwach i polityce. Co ciekawe, bohaterem każdego z odcinków jest inny Jedi. Debiutuje tutaj również Cham Syndulla.
Na koniec wisienka na torcie, Hostage Crisis, znów pojedyncza historia, ale za to jak dobra! Dostajemy tutaj śmiały napad na senat, zorganizowany przez pojawiającego się po raz pierwszy Cada Bane'a. Gościnnie występują również Aura Sing z "Mrocznego widma" oraz Ziro the Hutt z kinowego pilota serialu.
Jest to zdecydowanie najlepszy odcinek sezonu.
Pierwszy sezon cierpiał na jedną chorobę - w przeciwieństwie do kolejnych, z powodów słabej jakości grafiki, która była spowodowana niezbyt rozwiniętymi jak na potrzeby fanów technologiami, zawiera bardzo mało szczegółów; zdarza się, że obraz jest troszeczkę rozmyty.
Już teraz zapraszam Was serdecznie do lektury tekstu, poświęcony plusom i minusom sezonu drugiego - ukaże się on najprawdopodobniej na początku kwietnia.
Przez najbliższe miesiące chciałbym zaprosić Was na cykl poświęcony właśnie tej animacji - refleksjom, które nasuwają się po czasie, wspomnieniach.
Właściwie to nieświadomie, dzięki "The Clone Wars", poznałem Gwiezdne Wojny. Stało się tak, gdyż TVN/TVP wykorzystując zbliżającą się premierę kinowego pilota serialu wypuściło na swoim głównym kanale sześć epizodów kosmicznej sagi Georga Lucasa. Pierwszej części - Mrocznego widma - nie oglądałem, zacząłem od Ataku klonów. Potem obejrzałem już kolejno następne epizody, aż do Powrotu Jedi, by na końcu nadrobić "zagubioną" pierwszą częścią.
Naprawdę zachwyciły mnie te filmy. Po obejrzeniu, zacząłem poszukiwać w internecie informacji na temat postaci, uniwersum jak i samych produkcji.
We wrześniu zobaczyłem na Cartoon Network spot reklamowy pierwszego sezonu serialu - kosmicznej sagi ciąg dalszy!
Teraz chciałbym Wam zaprezentować moje refleksje po latach - na temat tego, co zobaczyliśmy w serialu.
Pierwszy sezon zaczął jeden z lepszych odcinków - Ambush - skupiony na mistrzu Yodzie i jego relacjach z klonami. Wprowadza nam on również nową frakcję - Toydarian - oraz pokazuje potęgo zielonego Jedi jak i armii drodiów. Następnie dostajemy pierwszy serialowy arc. Malevolence, nowa superbroń separatystów dowodzona przez Generała Grievousa. Pierwszy z trzech odcinków jest w dużej mierze skupiony na Plo Koonie, dzięki czemu możemy bliżej przyjrzeć się generałowi, który okazuje się duchowym mentorem Ahsoki.
Następnie czeka nas wielka kosmiczna bitwa z udziałem jeszcze nierozebranych myśliwców Y-Wing - małe mrugnięcie okiem do fanów klasycznej trylogii. W Shadow of Malevolence pojawiają się również znane z książki "Lando Calrissian i Gwiazdogrota ThonBoka" Oswafty. Następny odcinek, Destroy Malevolence, ma bardzo ciekawą budowę, gdyż na początku wszystko opiera się na misji uratowania Padme z krążownika wroga, rozbitej następnie na dwie osobne historie, które ostatecznie się łączą w spójną całość, tym samym kończąc historie nowoczesnego krążownika.
Po trylogii poświęconej Malevolence dostajemy jednoodcinkową wojenną historię żołnierzy Republiki z bazy na księżycu Rishi - Rookies. Pierwszy raz pojawiają się niej droidy komandosi, elitarne bezwzględne jednostki, które nie raz w przyszłości zajdą za skórę generałom Jedi. Odcinek na pewno spodoba się fanom historii takich jak "Battlefront: Kompania Zmierzch", jednak wydaje się on być bardziej spójny, ciekawszy.
Kolejny arc - poświęcony porwaniu R2-D2 przez separatystów - wydaje się być przemyślany, jednak w ogóle nie posiada potencjału, przez co jest najsłabszym z całego sezonu. Co prawda wprowadza on nam nową ciekawą postać: przemytnika Gha Nachkta, droidy-zabójców oraz wspaniałą lokację, jaką jest stacja Grievousa w systemie Russan. Jednak sama historia pozostawia wiele do życzenia...
Bombad Jedi należy do Jar Jara i Padme i C-3PO, jednak najlepszym elementem jest wspaniały wodny świat, Rodia. Wydaje się być nieprzemierzony, nieodkryty. Aż chciałoby się go zobaczyć w jakiejś grze komputerowej!
Pomijając fabułę poprzedniego odcinka, od razu przechodzimy do kolejnego fragmentu trzyczęściowej historii o polowaniu na wieckróla Gunraya: w Cloak of Darkness, w którym po raz pierwszy w serialu widzimy Luminarę Unduli, komandosów senatu i zabójcze umiejętności Ventress. Odcinek naprawdę godny uwagi, z ciekawą fabułą i tylko troszkę przerysowanymi postaciami.
Lair of Grievous jest jeszcze lepszy niż jego poprzednik! Kontynuując poszukiwania przywódcy Federacji Handlowej udajemy się do fortecy Grievousa Vasseku (znowu nowa planeta!). Tutaj spotykamy również (szkoda, że tylko na jeden odcinek) młodego Jedi Nahdara Vebba. Pojawia się jeszcze wątek relacji generała droidów oraz Dooku, który jest bohaterem kolejnej historii.
Debiut w Gwiezdnych Wojnach pirata - Hondo Ohnaki przypada właśnie na Dooku Captured. Pojawia się tutaj również nowa piracka załoga, dzięki czemu mamy okazję przyjrzeć się bliżej półświatkowi okresu upadku Republiki. Co prawda dwuodcinkowa historia nie zachwyca pomysłowością (w The Gungan General powraca Jar Jar Binks), ale nie brakuje jej pozytywnej energii, która nie odpycha tak jak historia o astromachach.
Kolejny arc poświęcono w dużej mierze Aayli Securze. Połączono w nim kilka różnych pomysłów - dwa odcinki razem tworzące jedną historię. To właśnie domki Lurmenów były po części inspiracją dla chat z Lothal w "Star Wars: Rebelianci". Pojawia się tutaj również nowy przeciwnik - złowrogi generał Lok Durd.
Po Defenders of Peace otrzymujemy krótką antologię, Trespass, w ogóle nie poświęconą samej wojnie. Co prawda zostają w niej wspomniane droidy bojowe, lecz głównym celem odcinka jest przedstawienie relacji prymitywnych Talzów z znacznie bardziej cywilizowanymi Pantorianami. W odcinku mamy również okazję przyjrzeć się śnieżnym kostiumom klonów oraz zobaczyć nowy ścigacz śnieżny. Jest to bez wątpienia jeden z lepszych w tym sezonie epizodów.
The Hidden Enemy - ciekawi acz bez specjalnych zaskoczeń. Ten odcinek to prequel do filmu kinowego i idealnie spełnia swoją rolę. Nie dostajemy tutaj pierwszego rozdziału historii - raczej przygotowania do wielkiej bitwy, która ma wkrótce nastąpić.
Blue Shadow Virus to jedna z moich ulubionych opowieści w sezonie pierwszym, bardziej militarno-przygodowa od tego co dostajemy w, według mnie, odrobinę słabszej, statycznej kontynuacji, jaką jest Mystery of Thousand Moons. Dzięki arcowi poświęconemu wirusowi błękitnego cienia zarówno do nowego, jak i starego kanonu wprowadzone zostało wiele fantastycznych postaci i wątków.
Uwielbiam historię o Ryloth - trzy naprawdę świetne odcinki, z których najlepszy jest drugi Innocents of Ryloth. Każdy z nich przedstawia nam fragment jednej z największych bitew Wojen Klonów; pierwszy, skupiony na bitwach kosmicznych, drugi, opowiadający o tragedii cywilów oraz trzeci, bardziej skupiony na otwartych bitwach i polityce. Co ciekawe, bohaterem każdego z odcinków jest inny Jedi. Debiutuje tutaj również Cham Syndulla.
Na koniec wisienka na torcie, Hostage Crisis, znów pojedyncza historia, ale za to jak dobra! Dostajemy tutaj śmiały napad na senat, zorganizowany przez pojawiającego się po raz pierwszy Cada Bane'a. Gościnnie występują również Aura Sing z "Mrocznego widma" oraz Ziro the Hutt z kinowego pilota serialu.
Jest to zdecydowanie najlepszy odcinek sezonu.
Pierwszy sezon cierpiał na jedną chorobę - w przeciwieństwie do kolejnych, z powodów słabej jakości grafiki, która była spowodowana niezbyt rozwiniętymi jak na potrzeby fanów technologiami, zawiera bardzo mało szczegółów; zdarza się, że obraz jest troszeczkę rozmyty.
Już teraz zapraszam Was serdecznie do lektury tekstu, poświęcony plusom i minusom sezonu drugiego - ukaże się on najprawdopodobniej na początku kwietnia.
Komentarze
Prześlij komentarz