RECENZJA: Ucieczka szmuglerów - Greg Rucka

Ucieczka szmuglerów to ostatnia z trzech "młodzieżówek", które ukazały się w pierwszy Piątek Mocy, który poprzedzał premierę Epizodu VII. Sama koncepcja nie wydawała się dla mnie zbyt interesująca, a po powieść sięgnąłem w oczekiwaniu na nadchodzącą ofensywę wydawniczą Uroborosa oraz Solo. I tyle.


Pamiętacie może stare komiksy Marvela (swoją drogą, właśnie się za nie zabieram) w których Han Solo wraz z Chewbaccą szykował się do opuszczenia szeregów Rebelii tuż po bitwie o Yavin? Tu sytuacja jest taka sama, tyle że losy bohaterów toczą się bardziej "starwarsowo". Nasz duet leci na kolejną planetę, spotyka postacie ze swojej przeszłości i walczy przeciwko płytkiej imperialnej komandor. Wszystko napisane prostym, młodzieżowym językiem czyta się przyjemnie, czyli tak jak najwidoczniej zamierzał autor.
Jednocześnie nie czuję, że bez zagłębiania się w lekturę Ucieczki szmuglerów coś bym stracił. Bardzo lubię takie zwyczajne przygodówki z uniwersum Gwiezdnych Wojen, ale w przeciwieństwie do chociażby trylogii Koniec i początek nie odniosłem wrażenia, że w tle dzieje się coś interesującego i istotnego.


Nic istotnego się nie dzieje, ale nie można też narzekać na nudę! Akcja książki jest bardzo dynamiczna, i w przeciwieństwie do chociażby Ruchomego celu w ogóle się nie dłuży.

Główny przeciwnik bohaterów - komandor Alicia Beck to typowa imperialna oficer, Chewbacca również nie wiele się różni od znanej wersji. Wybija się tutaj trochę Han Solo. Chociaż, nie oszukujmy się - aktorskiego uroku Harrisona Forda i zadziorności tej postaci obecnej w scenariuszu George'a Lucasa w książkach i komiksach zwykle nie da się perfekcyjnie odtworzyć.
Na niekorzyść działa tu też młodzieżowa forma, w której główny protagonista to standardowy idealny bohater.
Co do Ematta - książka wspierała kampanię reklamową Przebudzenia Mocy, w którym rebeliant pokazany jest w bardzo "staruszkowaty" sposób. Jego młodsza wersja z powieści o wiele bardziej zdaje się przypominać właśnie nie jego, a tego badassa z Ostatniego Jedi.


Podsumowując - nie jest źle, nie jest genialnie - jest najbardziej zwyczajnie, jak to tylko możliwe. Zdecydowania najsłabsza z trzech młodzieżówek, ale jednocześnie też zachowuje poziom.
Trzydziestu złotych bym za nią nie dał, ale teraz, kiedy kosztuje grosze, może być okazją do uzupełnienia waszych kolekcji, tym bardziej, że wielkimi krokami zbliża się premiera Solo.

ocena: 6/10

fabuła: 6/10
postacie i dialogi: 6/10
wydanie 7/10





Bądź na bieżąco! Polub profil na FACEBOOKU!




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ciekawostki i nawiązania: Darth Maul: Son of Dathomir

RECENZJA: Darth Vader: Wojna o Shu-Torun + C-3PO

Na dwa głosy #21 Ponownie o Solo