Na dwa głosy #16 Czego zabrakło w "Ostatnim Jedi"?

Bardzo często wspominałem, że uważam „Ostatniego Jedi” za film przyzwoity, miejscami wręcz świetny, ale przy tym niepozbawiony wad. I to właśnie o tych ostatnich chcielibyśmy dziś opowiedzieć. Nie żeby było ich jakoś specjalnie dużo, ale wiecie – i tak mnie denerwują.

a dwa głosy #16 Czego zabrakło w "Ostatnim Jedi"?

Szlifów. Dopracowania.
Może nie zauważyliście, ale w The Last Jedi jest kilka takich momentów, w których ma się wrażenie, że postać stoi w odrobinę innym miejscu, niż ujęcie temu. Rian Johnson to utalentowany, pomysłowy reżyser i liczę na to, że w nowej trylogii będziemy mieli już do czynienia z doświadczonym, odpowiedzialnym twórcą.

Serca.
Jako wielki zwolennik i fan Epizodu VIII muszę powiedzieć, że w tym filmie brakuje trochę klimatu. Odniosłem wrażenie, że oglądam kolejny odcinek jakiegoś serialu - trochę jak w Kinowym Uniwersum Marvela - miejmy nadzieję, że Lucasfilm nie pójdzie w tym kierunku.
Było to już trochę widać w "Przebudzeniu Mocy", jednak tamten film - jako pierwszy z Trylogii Sequeli- wyróżniał się dzięki temu na tle pozostałych epizodów. Poza tym, wyraźnie było tam widać grę kolorów, długie ujęcia - coś, czym charakteryzuje się J.J. Abrams


Dobrej muzyki

Po wielokrotnym przesłuchaniu ścieżki dźwiękowej z Epizodu VIII zauważyłem, że oprócz wielu "odgrzewanych kotletów" pojawia się całkiem sporo nowych tematów. Jednak mimo to, cały czas odnoszę wrażenie, że jest ona - ścieżka dźwiękowa - bardzo średnia. Nie jest zła, ale połączenie tych utworów i totalny bark klimatu nie wychodzą filmowi na dobre.
Sądzę jednak, że John Williams ma w rękawie jeszcze kilka asów, które zaprezentuje w IX, tym bardziej, że w ostatnich filmach - "Przebudzeniu Mocy" i "Zemście Sithów" wykonał kawał dobrej roboty, która jeszcze na długo pozostanie w naszej pamięci.

Phasma!!!

Ja wiem, że się powtarzam, ale to jak "Ostatni Jedi" potraktował tak ciekawą książkową i komiksową postać, jaką jest kapitan Phasma, wydaje się wręcz nie do pomyślenia!
W "Przebudzeniu Mocy" nie było jej wiele więcej, ale tam cały czas stała gdzieś w tle i miało się wrażenie, że jest jedną z istotniejszych postaci. 
Tutaj tego brakuje, a jej występ to właściwie tylko taki dodatek do filmu, mający rozszerzyć wątek Finna i Rose. Szkoda, że Rian zdecydował się ją uśmiercić, bo skoro nie miał na nią pomysłu, ktoś inny mógł zrobić to w przyszłości lepiej.

(W.E. Star Wars )





Wątki polityczne

Wiem że ocenianie filmu, za to „czym nie był” jest domeną tych „prawdziwych fanów” – możecie nawet potraktować to jako moje zrzędzenie. I wiem też, że jestem w tej mniejszej części fanów którym polityka w „Gwiezdnych Wojnach” nie odrzuca – a nawet wręcz przeciwnie.
Nowa Trylogia ucieka od polityki. A przecież jest tyle rzeczy do pokazania, tyle rzeczy do wyjaśnienia… chociażby stosunki pomiędzy Ruchem Oporu (czy też jego resztkami) i Nową Republiką (czy też jej resztkami). Common! Polityka nie musi przecież być nudna!















Najwyższy Porządek

Jak już wspominałem w swojej recenzji, potęgę Najwyższego Porządku widziałem głównie w napisach początkowych – i zdania nie zmieniłem. Boli mnie to tym bardziej, że przecież tą organizację widzimy na ekranie praktycznie cały czas. To i tak nie wystarczyło.

Jakim cudem Najwyższy Porządek jeszcze istnieje, posiadając tak „kompetentnych” dowódców? Nawet będąc totalnym laikiem w sprawach wojskowości, nie mówiąc już o taktyce, widzę błędy przez nich popełnianie. Naprawdę tak trudno było zestrzelić samotnego X-winga, który szarżuję na jedną z potężniejszych jednostek w waszej flocie? Czy zniszczenie trzech statków jest aż takie trudne?

Budzeniu grozy raczej nie pomógł też fakt, że w szeregi tych złoczyńców wpakowano zbyt wiele gagów. Ja wiem – rzucanie Huxem o ścianę lub wycieranie nim podłogi, wygląda fajnie i jest śmieszne. Ale chyba nie wolno przesadzać z tym komizmem. Zarzuty kieruję tu zwłaszcza w kierunku pierwszej, otwierającej sceny – po co ta humorystyczna wstawka rozmowy Poe z Huxem? To było głupie.



Zarzuty kieruje także do innej postaci, która zawiodła nie tylko mnie – mowa tu oczywiście o kapitan Phasmie. Jej rola w filmie była tak niewielka, że właściwie można by ją wyciąć, a film nie straciłby na tym zbyt wiele. To znaczy nic, poza krótką sekwencją walki zakończoną śmiercią Phasmy. Cały potencjał uleciał wtedy w jednym momencie. Chyba że ją wskrzeszą. Nie wiem w sumie, co lepsze.

Logiki daj mi luby!

W tym filmie aż roi się od różnych głupot fabularnych. Chociażby to o czym już wspominałem: Dlaczego Poe nie został natychmiast zestrzelony? Dlaczego tak potężny Najwyższy Porządek, nie może zlikwidować maleńkiej rebelianckiej floty? Czemu Holdo nie podzieliła się z nikim swoim planem? I czemu tak właściwie musiała zostać na krążowniku? Nikt jeszcze wymyśliła autopilota? A tak w ogóle – to Poe poniósł jakąkolwiek karę za otwarty bunt wobec przełożonych?

Jest tego więcej. Dużo więcej.

(Star Wars Blog)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ciekawostki i nawiązania: Darth Maul: Son of Dathomir

RECENZJA: Darth Vader: Wojna o Shu-Torun + C-3PO

Na dwa głosy #21 Ponownie o Solo