RECENZJA: Karmazynowe Imperium II: Rada we krwi - Star Wars Legendy

W tym tygodniu swoją premierę miał finał komiksowej trylogii "Karmazynowe Imperium" - "Imperium utracone". Z tego powodu postanowiłem zapoznać się z odłożonym zimą na półkę drugim tomem. I jestem zachwycony!


"Karmazynowe Imperium" jest jedną z kilku serii uważanych przez fanów za wybitne. Pierwszy tom, mimo, że był całkiem fajny, pozostawiał spory niedosyt. Przedłużający się początek Rady we krwi nie wróżył niczego lepszego, jednak było to tylko złudzenie, a historia szybko nabrała tempa.

Chyba muszę powiedzieć, że jest to najlepszy komiks Star Wars, jaki dotychczas miałem okazję czytać. Rysunki poprawiły się względem ostatniej odsłony, a fabuła to perfekcyjnie zaplanowany majstersztyk, który nie tylko jest niesamowity sam w sobie, ale tworzy  również podwaliny pod kolejne dzieła w chronologii uniwersum Legend.

Każdy zdradza każdego, nikt nie jest jednoznaczny. Nawet Kir Kanos tak znienawidzony przeze mnie po pierwszym tomie dawał się początkowo lubić mimo, że pod koniec znów wrócił do strasznie sztampowego dawnego siebie, to jednak jest zalążkiem silnej i znaczącej postaci.

W Radzie we krwi  brakuje antagonisty pokroju Carnora Jaxa. Mimo, że w tle dosyć sporo pałęta się tajemniczy Nom Anor, to jest tak jak wspominałem wyżej - każdy walczy z każdym w krótkotrwałych sojuszach stanowiących element  przeszłych wydarzeń, z punktu widzenia "świeżej" osoby w uniwersum Expanded Universe


Nowa Republika, której dużo nie uświadczymy znacząco różni się od swojego kanonicznego odpowiednika, podobnie zresztą jak Imperium. W kanonie mamy dwa stronnictwa, które starają się dążyć do ogólnego pokoju, tylko że różnymi środkami. Tutaj pojawiają się po prostu dwie organizacje polityczne starające się różnych przyczyn zachować swoje położenie na arenie galaktycznej.
Imperium, którego w obecnie obowiązującej linii czasowej jestem ogromnym zwolennikiem, tutaj darzę jeszcze większym obrzydzeniem, a Nowa Republika ma nie wiele wspólnego z tą znaną z "Końca i początku" i przypomina bardziej obecne w wspomnianej trylogii książkowej Imperium.


Podstawowy problem, w który zaplątał się cały "stary kanon" to ogólny chaos i chociaż nie wpływa to bezpośrednio na Radę we krwi, to po kolejnej legendarnej pozycji zauważam, że mimo iż twórcy często nawiązują do innych źródeł, które są względem siebie spójne, to nie mogę liczyć na kontynuację losów głównych bohaterów w realiach wykreowanych przez innych autorów. A szkoda, bo mimo iż z LEGEND epickość po prostu się wylewa, to nie mogą one znaleźć wspólnego kierunku i wizji, na które tak bardzo w Nowym Kanonie nacisk kładzie Story Group. 

Nie zważając na ten element, na który twórcy Karmazynowego Imperium bezpośredniego wpływu nie mieli:


Fabuła:   10/10
Rysunki  7/10
Wydanie 9/10

ocena: 10/10

Autorzy: Mike Richardson i Randy Stradley
Rysunki: Paul Gulacy
Tłumaczenie: Maciej Drewnowski
Liczba stron: 152
Cena: 49.99 zł

Po śmierci zdrajcy, Carnora Jaxa, który zginął z ręki ostatniego gwardzisty, Kira Kanosa, Imperium Galaktyczne traci przywódcę. Do czasu wyboru nowego władcy rządzi Tymczasowa Rada. Gdy jej członkowie stają się celami zamachów, Kanos zostaje głównym podejrzanym i ponownie znajduje się w centrum intryg i walk, które grożą upadkiem Imperium.

Bądź na bieżąco! Polub profil na FACEBOOKU!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ciekawostki i nawiązania: Darth Maul: Son of Dathomir

RECENZJA: Darth Vader: Wojna o Shu-Torun + C-3PO

Na dwa głosy #21 Ponownie o Solo